Tag: Avengers

Mój ranking filmów MCU (2023)

Cześć!

Wiecie co?

Odpalając raz na jakiś czas ten edytor doszedłem do wniosku że…

Trochę dla siebie, trochę jak wyżej, postanowiłem stworzyć swój ranking filmów z uniwersum MCU. Moja fascynacja filmami Marvela pojawiła się stosunkowo późno w stosunku do pierwszych filmów,, które zadebiutowały w 2008, lecz w pewnym momencie postawiłem sobie za cel obejrzenie ich wszystkich co mi się udało, w jakimś też sensie filmy MCU stały się dla mnie jednym z powodów żeby udać się na dany seans do kina. Generalnie z rankingami jest tak, że czasami znaczenie odgrywa forma dnia, niemniej w czasie lista wykrystalizowała się w takiej formie jaką widzicie niżej. Trochę wspomagałem się też tą stroną, chociaż brakuje tam filmów które wyszły po Endgame. Raczej luźne przemyślenia, raczej dla kogoś kto już widział te filmy i chce skonfrontować swoje przemyślenia z moimi. Wpis potencjalnie będzie aktualizowany przy okazji kolejnych premier. Zapraszam, puśćcie sobie coś w tle do czytania czy coś.

33. Incredible Hulk (2008)
Zacznijmy od najprostszego – ten film niespecjalnie jest dla mnie MCU, a i nawiązań do niego w uniwersum jest jak na lekarstwo, a jeśli już się pojawiły to dopiero w nowszych produkcjach. Tak naprawdę historia Bruce’a Bannera została wyzerowana w późniejszym Avengers i w sumie tam mogłaby być jego geneza. Dochodzi zmiana aktora odgrywającego główną rolę, a Mark Ruffalo wszedł w buty postaci znacznie lepiej niż Edward Norton. Sam film wygląda też nie najlepiej. Z plusów Hulk jest bestią tak przerażającą jaką chyba już nigdy później nie był.

32. Eternals (2021)
Film idealnie pokazujący, że jeśli stawka widowiska jest większa niż X to wydaje się tak odrealniona, że kompletnie nie można się z nią utożsamić. Podobnie jak z postaciami, które paradoksalnie, ale bardzo to widać, zostały dobrane w taki sposób żeby reprezentować przekrój społeczeństwa pod względem różnych jego cech, i jakkolwiek nie jest to nic złego, często takie zabiegi są potrzebne w kinie czy w przestrzeni publicznej, ale nawet inne filmy MCU pokazują, że da się to zrobić zdecydowanie lepiej. Postaci ogólnie tu kuleją, mimo kilku dużych nazwisk, podobnie jak tempo filmu i fakt, że film sprawia wrażenie mocno eksperymentalnego w formie przekazu, skierowanego pod konkretny nurt i to raczej taki, który po prostu nie jest zgodny z tym czym jest cała reszta MCU.

31. Kapitan Marvel (2019)
Mam wrażenie że jestem może zbyt surowy wobec tego filmu, ale szczerze, po prostu mnie nie kupił, podobnie jak główna postać, bo pojawiła się również w innych odsłonach. Może kolejny zapowiedziany film, trochę zmieni mi obraz tego filmu, tymczasem nawet niespecjalnie go już pamiętam. Ot origin story postaci, dostaje wielką moc (a z nią wiąże się duża odpo… a nie to będzie później dopiero) i musi znaleźć w związku z tym swoje miejsce w świecie. Może gdyby ten film wyszedł w innym okresie?

30. Ant-Man i Osa: Kwantomania (2023)
Jeśli jakieś hasła przychodzą mi na myśl o tym filmie to niewykorzystany potencjał i symbol problemów MCU w fazie po Endgame. Film wygląda słabo realizacyjnie (w porównaniu z innymi filmami MCU, tak nawiasem jeśli mówię tu o filmach to w ich kontekście, ale to chyba logiczne), miał wprowadzić kolejnego antagonistę, który ma naznaczyć całą sagę, tymczasem trochę sprawy w filmie po prostu rozeszły się po kościach jak gdyby nigdy nic. Na takiej podstawowej płaszczyźnie film stracił to co miały inne Ant-Many – były po prostu okej kinem familijnym, tymczasem ten, mimo gagów, wydaje się był trochę daleko od tego terminu.

29. Thor: Mroczny świat (2013)
O Thorze padnie tu jeszcze niejedno słowo, ale generalnie postać ta miała i trochę ma problemy w solowych filmach (z wyjątkiem, o którym później). Druga część Thora ma bardzo rozmytego antagonistę, całkiem dobry drugi segment w Asgardzie, świetnego Lokiego, który trzyma ten film i w sumie kilka zakończeń, w sensie że zdaje się kończyć kilka razy, nie ma takiej jednej kropki. Z plusów wcześniej wspominany Loki oraz mimo wszystko ważne sceny w kontekście całego uniwersum i późniejszych filmów MCU.

28. Thor (2011)
Czy w pierwszej części było lepiej? Trochę było, chociaż na swój sposób to podobne filmy. Tu trochę bardziej sprawdza się klisza bohater stracił swoją moc, jest w innym środowisku, potem ją odzyskuje i pokazuje kim jest naprawdę, ale to że można ten film sprowadzić fabularnie do tego zdania też nie wygląda najlepiej. Niemniej to nienajgorszy film, całkiem znośne wprowadzenie postaci (jednak miejmy na uwadze, że to jeden z pierwszych filmów) przez co jest też dość prosty w odbiorze przez bardziej neutralne osoby.

27. Iron Man 2 (2010)
Nie przepadam za drugim Iron Manem ze względu, znów, na miałkiego antagonistę i mam wrażenie zbytnie antagonizowanie głównej postaci, chociaż z drugiej strony, tak z perspektywy kilku filmów, dobrze pokazuje to jego przemianę na przestrzeni lat. Mamy tu też Czarną Wdowę w postaci, w której już w sumie później nie będzie z plusami i minusami tego rozwiązania. Inne Iron Many lepsze, chociaż ta postać i tak najlepiej radziła sobie w filmach zbiorowych.

26. Thor: Miłość i grom (2022)
Nie wiem czy oczekiwania wobec tego filmu były zbyt duże w stosunku do tego co Taika Waititi i twórcy dali nam w Ragnaroku, ale tym razem nie udźwignęli tego. Film zdaje się być przegięty i tak jak poprzednim filmie MCU tego reżysera, a przy tym po prostu wcześniejszym Thorze, ten humor pasował i był w punkt, tak tu wiele rozwiązań było po prostu głupich i idących w stronę groteski. Nie przekonują mnie również niektóre rozwiązania fabularne. Z plusów to nadal Thor, ale chyba wolelibyśmy widzieć go w znacznie lepszym wydaniu.

25. Czarna Wdowa (2021)
Przyzwoity film z paroma wadami, przede wszystkim technicznymi, szczególnie w finale prawa fizyki praktycznie nie istnieją i jakkolwiek ktoś powie czy tego oczekuje się po filmie de facto super bohaterskim otóż tak, wiadomo niektórych rzeczy się nie przeskoczy, ale powinny się chociaż trzymać wewnętrznej logiki i spójności filmu. Film dużo traci ze względu na moment w którym wyszedł, a dochodzi jeszcze fakt że zrzucana często w innych filmach na dalszy plan Czarna Wdowa przegrywa niestety pod tym względem i we własnym filmie, bo show kradnie przede wszystkim jej filmowa siostra. Z plusów ze smakiem pokazane trudne relacje rodzinne.

24. The Marvels (2023)
To może być lekkie zaskoczenie, sam zastanawiam się czy to odpowiednia pozycja, że za wysoko, ale jak zrobić inaczej, jeśli bezpośrednio po wyjściu z kina jestem raczej zadowolony i mogę powiedzieć nawet, że ten film mi się na swój sposób podobał. Mam świadomość jego wad, faktu że to nie jest najlepszy film, średnio sprawdza się jako samodzielne dzieło dla osoby postronnej, ale bije od niego pewien rodzaj pozytywnej energii, mimo że podanej w pewnym sosie infantylności. Iman Vellani największy blask filmu, Brie Larson też zdecydowanie lepsza niż „w jedynce”. Ten film to chyba ogólnie trochę przypadek, że czasem lepiej nie mieć do filmu oczekiwań – do Thora 4 miałem ogromne i tak jak tu się pozytywnie zaskoczyłem, tak tam niestety zawiodłem.

23. Ant-Man i Osa (2018)
Wiele osób krytykuje ten film, że powstał tak naprawdę tylko po to, żeby dać furtkę do rozwiązania kwestii finałowej serii i żeby wprowadzić przy tym wątek wymiaru kwantowego. Tymczasem może nie jest to film wybitny, ale ma to czego brakuje części trzeciej – swojego rodzaju humor i lekkość. Nie jest to film wybitny, ale moim zdaniem i nie musiał być i miejsce takie a nie inne na mojej liście nie jest dla niego żadną obelgą.

22. Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie (2011)
Film, który chyba najbardziej próbuje nawiązywać do swojego komiksowego pierwowzoru. Bardzo dobry casting, z resztą to domena nie tylko tego filmu, ale dziś wielu myśląc o danych postaciach, ma przed oczami twarz właśnie takiego, a nie innego aktora, co jest na swój sposób sztuką, bo nie każdy film tak ma. Filmy z Kapitanem Ameryką ogólnie trzymają poziom i skrywają w sobie potencjał postaci, który swój peak da dopiero w filmowych finałach sagi.

21. Iron Man (2008)
Filmowa klasyka, film który zapoczątkował MCU jakie znamy i pewnie gdyby nie wyszedł jak wyszedł, dalsze sukcesy sagi nie miały by miejsca. Film zrobił to co zrobić powinien, a przy tym dał szansę pokazać się Robertowi Downeyowi Jr. który w pewien sposób uratował tą rolą swoją karierę. Osobiście nie mam zbyt wiele sentymentu do tego filmu, poznałem go stosunkowo późno i chyba głównie z tej racji nie zawędrował on u mnie znacznie wyżej na liście.

20. Iron Man 3 (2013)
I teraz pytanie czy trójka jest filmem lepszym. Wiecie, tworząc ranking z tak dużej liczby filmów o niektórych pozycjach decyduje forma dnia. Iron Man ogólnie miał to (nie)szczęście, że lepiej szło mu w filmach z cyklu Avengers, ale trzecia część Iron Mana miała swój motyw tych demonów Starka. Może nie jest to film, który wprowadza jakąś rewolucję, ale nadal lepszy niż kilka innych na tej liście.

19. Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni (2021)
Myślę, jak z perspektywy czasu wspominam ten film – chyba przede wszystkim bardzo ładny w obrazku. Przez to że są to zupełnie nowe postaci, też nie widać tu aż takiego ciężaru świata MCU, chociaż nie znaczy to że od niego uciekniemy, ale jest to spięte raczej ze smakiem. Film bardzo nawiązuje do kultury chińskiej, także filmów akcji z tym motywem i jeśli ktoś lubi tego typu kino to i tu powinien być zadowolony.

18. Ant-Man (2015)
Pierwszy Ant-Man najlepszy Ant-Man i najlepsze ogólnie spośród innych filmów przedstawienie tej postaci. Lubię te rozwiązania dot. zmiany wielkości protagonisty, bo dają one potencjał na wiele naprawdę kreatywnych rozwiązań fabularnych. Przy tym wszystkim ma to czego nie miały późniejsze Ant-Many, jest naprawdę dobrym filmem familijnym, a chyba właśnie tym przede wszystkim miał być.

17. Avengers: Czas Ultrona (2015)
Najsłabszy film o Avengers jako bohaterze zbiorowym, ale to nadal Avengers. Bardzo dobrze tu wyszło wprowadzenie nowych postaci, które odcisnęły piętno w późniejszych filmach. Kilka scen perełek, ale i sporo zagmatwania w środkowym, może też po części trzecim akcie. Na pewnej płaszczyźnie film o człowieczeństwie i technologii, ale jednak inne filmy spoza MCU robią to lepiej. Sporo bardzo dobrych scen walk.

16. Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu (2022)
Gdy była premiera tego filmu to miałem w planach zamieścić tu tekst o tym filmie. Niestety się nie udało. Niemniej może to jest dobra okazja by wkleić to co wtedy napisałem, przynajmniej to co nadaje się do publikacji (w spoilerze, bo długie). A tak z cyklu tldr, to bardzo dobry film, emocjonalny, chociaż odrzucając emocje, to pierwsza część podobała mi się jednak nieco bardziej.

Spoiler:

W 2020 roku świat niespodziewanie pożegnał Chadwicka Bosemana, odtwórcę roli Czarnej Pantery w filmach uniwersum MCU, który zmarł na chorobę nowotworową i z jednej strony sprawiło to wielką pustkę w sercach fanów, a z drugiej postawiło studio przed niemałym problemem, które musiało zmienić plany, co do jego postaci. Dostaliśmy film, który jest odpowiedzią zarówno na jedno, jak i drugie.

W świecie kina, jeśli odtwórca jakiejś roli umiera, a takie sytuacje się zdarzają, rozwiązania zwykle są dwa – no może ostatnio trzy, ale deepfake rodem jak w Szybcy Wściekli, kompletnie do mnie nie trafia. Więc albo się zmienia aktora, odtwórcę roli, albo się w jakimś stopniu ucina jego wątek, śmiercią wyjazdem, jakkolwiek. Zamiana aktora w przypadku Czarnej Pantery niespecjalnie wchodziła w grę, może gdyby chodziło, nie wiem, o pieniądze albo jakieś niedogadanie z Bosemanem to byłoby znacznie łatwiej, przecież zmieniano chociażby odtwórcę roli Hulka, ale z racji takiego, a nie innego potoczenia się sytuacji.. no się nie dało zrobić tego sensownie. Przerwać wątku też się niespecjalnie da, na zasadzie wyjechał czy coś, bo świat Wakandy i MCU potrzebował Czarnej Pantery, tak czy inaczej. Postanowiono się więc zmierzyć ze śmiercią aktora, postaci i to w sensie dosłownym, fabularnym. Film zaczyna się sekwencją śmierci króla T’Chalii, śmierci z perspektywy jego matki i siostry, zdaje się przede wszystkim tej drugiej, która próbuje zrobić wszystko by go uratować, a zdawać by się mogło, że jeśli gdzieś można by mu pomóc to właśnie tam. (…) W pewnym sensie my także przeżywamy żałobę z „rodziną” głównego bohatera. Innymi słowy całość pobija fakt, realności wydarzeń i mamy tu trochę dwa podejścia – to matki, która jakkolwiek tracąc dziecko nigdy nie wypełni krateru jaki pojawił się w jej sercu, tak swoją ufność pokłada w tradycji, wierzeniach, bardzo mocno ukazanego już w jedynce założenia że „nikt nie umiera na zawsze” oraz siostry, która widzi to na bardziej przyziemnej płaszczyźnie.

15. Strażnicy Galaktyki vol. 2 (2017)
Na wstępie, o czym jeszcze się przekonacie, a może to trochę też spoiler do listy, bardzo lubię Strażników Galaktyki. Uważam, że to jedna z lepszych rzeczy, którą ogólnie dało nam MCU. Z dwójką mam ten problem, że przy tym balansowaniu na granicy, nie wiem, humoru chociażby czy takiego swojego rodzaju zawirowania i szaleństwa świata przedstawionego, druga część niestety często wychodzi w negatywnym tego słowa znaczeniu poza linie w zeszycie. To nie jest zły film, ale idąc dalej metaforami, trochę jakbyście mieli czegoś za dużo w jedzeniu, mimo że to bardzo lubicie.

14. Czarna Pantera (2018)
Jedyny film MCU, który zdobył Nagrody Akademii Filmowej i to aż trzy statuetki. Czy słusznie jedyny kwestia dyskusyjna, podobnie jak to czy ten film zasłużył na swoje bardziej niż inne. Niemniej Czarna Pantera jest na swój sposób filmem wyjątkowym, szczególnie dla społeczności czarnoskórej i ludów afrykańskich i nic dziwnego, w bardzo wysmakowany sposób przedstawia nawiązania do ich kultury. Osobiście cenię tę film nie tylko za to, ale również za podejście do tematu śmierci, odpowiedzialności i naprawdę dużego serca, które zostało tu włożone, przy czym nie popada w patos, a bardzo łatwo byłoby skręcić tu w tę stronę. Generalnie to dobry film do szerokiej dyskusji, nie tylko na w kontekście komiksowego uniwersum, co tylko dodaje mu wartości.

13. Spider-Man: Daleko od domu (2019)
Nawet nieco gorszy Spider-Man to nadał Spider-Man. Ten film miał znów problem jak kilka mu podobnych – moment premiery. Film został zapowiedziany już przed Endgame, przez co miał trochę problemy z osadzeniem siebie w pewnych rozwiązaniach fabularnych, a i skala wydarzeń była nieco zaburzona przez Endgame właśnie. Film ma dobre elementy tego co miała jedynka, ale jest bardziej kontynuacją już wytyczonej ścieżki niż wprowadza coś świeższego (poza wątkiem romantycznym i świetną MJ). Przy czym to nadal świetny film z nieco szerszym targetem niż inne Spider-Many spoza MCU wcześniej.

12. Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz (2014)
Coś z tyłu głowy mówi mi że ten film powinien być wyżej, ale szczerze, niespecjalnie wiem jak i za kogo. Zimowy żołnierz to moim zdaniem film ze zdecydowanie najlepszą choreografią czysto fizyczną, bez efektów komputerowych. Przy czym jest to jeden z najbardziej przyziemnych filmów MCU, praktycznie nie imający się magii ani technologii, tak jak poprzednie, a bliżej mu zdecydowanie do kina szpiegowskiego. W tym cały jego urok i rozumiem tych, którzy dali i dają go zdecydowanie wyżej.

11. Doktor Strange (2016)
Tworzenie filmu wprowadzającego nową postać to zawsze dość trudne przedsięwzięcie, niemniej tu się to udało. Film przede wszystkim bardzo dobrze wygląda, a zabawa konwencją obrazu, głównie odbiciami lustrzanymi, ma w tym filmie ogromne znaczenie. Robotę robi też tytułowy Strange, który ciągnie ten film swoją charyzmą. Odważny w formie film i bardzo ważny dla kinowego uniwersum.

10. Spider-Man: Homecoming (2017)
Pełnoprawny debiut Człowieka Pająka w MCU, wcześniej wystąpił on z gościnnym udziałem w Wojnie Bohaterów, gdzie i tak skradł show. Spider-Man Toma Hollanda jest Spider-Manem innym niż ten Garfielda czy Maguire’a. Jest młodszy, ale przy tym zdaje się być bardziej „swojski”, a i w końcu jest też elementem świata jako całego, a nie tylko osobną historią jak poprzednicy. Bardzo dobry origin i zapowiedź na przyszłość.

9. Avengers (2012)
Pierwszy zbiorowy film Avengers był pierwszym eventem zbierającym ówczesnych bohaterów MCU w jedno miejsce i pomysł ten był strzałem w dziesiątkę. Miał też Świetnego antagonistę w postaci Lokiego, który z perspektywy czasu nie do końca traktowany jest jako antagonista. Zagrożeniem tego filmu jest jedynie w pewnym sensie czas, bo od premiery pierwszego Avengers minęła już ponad dekada i wydarzenia tam, siłą rzeczy, zdają się być mniejsze niż w kolejnych filmach. Niemniej to nadal jeden z najlepszych filmów MCU, a i nadal bardzo dobrze trzyma się jako niezależny film.

8. Spider-Man: Bez drogi do domu (2021)
Im wyżej (w sumie scrollując do dołu to niżej?) tym większy ścisk. Nie wiem czy Spider-Man: Bez drogi do domu to najlepszy film o Pajączku, chociaż jeśli miałby mu ktoś zagrozić to raczej filmy spoza MCU, ale jest to na pewno największy film i najlepszy fan service z tą postacią w roli głównej. Wcale nie było to łatwe zadanie, raz że musiał połączyć wątek multiwersum, innych Spider-Manów, bagażu MCU, konfliktu z Sony oraz w końcu pandemii, która pojawiła się na świecie, a mimo to udało się to wszystko jakoś połączyć i dziś mówi się o tym filmie w dobrym kontekście. Świetni antagoniści, świetni bohaterowie, ciężar fabularny jaki na nich leży no i na końcu, mimo pewnych dziur fabularnych, to naprawdę emocjonalny film z potencjałem na kontynuację historii (I hope so).

7. Doktor Strange w multiwersum obłędu (2022)
Film z serii albo komuś siądzie albo nie, rozumiem tych którzy mają do niego sporo zarzutów. Niemniej, trochę analogicznie do Ostatniego Jedi w świecie Star Wars, jest to film odważny pod względem użytych rozwiązań. Widać też w nim autorskie podejście Sama Raimiego. Scarlett Witch kradnie show, ale Dr. Strange też jest tu bardzo dobrze napisaną postacią. Dużo chaosu, ale jeśli się w nim odnajdzie, a do tego kupi się wątek samej Wandy to tak wysoka pozycja jest w pełni uzasadniona. Świetny wątek matczynej miłości, straty i na co może sobie pozwolić osoba w żałobie.

6. Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów (2016)
Film o dylemacie moralnym czy bohaterowie powinni być pod kontrolą instytucji państwowych czy też działać na własną rękę ze wszystkim co się z tym wiąże. To tak z wierzchu, bo pod tym kryją się ogólnie dwa odrębne sposoby myślenia w uosobieniu dwóch głównych bohaterów sagi, które zderzają się (dosłownie) w finalne filmu. Świetny film, bardzo go lubię, co ciekawe bez aż tak wyraźnego antagonisty, ale jest on raczej tylko pretekstem do poruszenia w ruch całej machiny fabularnej.

5. Thor: Ragnarok (2017)
Najlepszy Thor, jeden z najlepszych filmów MCU i top filmów superbohaterskich w ogóle. Co cieszy, film naprawia praktycznie wszystkie błędy poprzedników, które jak zauważyliście, są zdecydowanie niżej na liście. Wiele kadrów z tego filmu, można zatrzymać i oprawić w ramkę. Film z chyba najlepszą ścieżką dźwiękową, nie licząc Strażników Galaktyki, no i finał, który zapowiada jeszcze większe widowisko.

4. Strażnicy Galaktyki (2014)
Zabawny jest fakt, że przygotowując tę listę, jak wspomagałem się algorytmami do tworzenia takiej listy, pierwsi Strażnicy Galaktyki byli na miejscu pierwszym za każdym razem. Ktoś zapyta, co w takim razie film ten robi poza podium? Wydaje mi się, że chodzi tu o płaszczyznę emocjonalną, ale może o tym wyżej. Film ten jest moim zdaniem najlepszym origin story jakie tworzyło MCU, w sumie to James Gunn przede wszystkim, bo jego filmy mimo bycia w MCU, zawsze miały mocno rozrysowaną autorską ścieżkę. Utkwił mi w pamięci komentarz na YT pod jednym z filmów typu „Guardians of Galaxy theme” – parafrazując, motyw ten zaczyna się podobnie jak ten z Avengers, a potem przechodzi we własne autorskie tony i chyba to jest właśnie definicja tej trylogii. Jeśli miałbym szukać minusów to może trochę finał, ale jednak musiało się to jakoś spiąć z innymi filmami o kamieniach nieskończoności. Trójka nie musiała stąd…

3. Strażnicy Galaktyki vol. 3 (2023)
…znalazła się na trzecim miejscu. Trzecia część trylogii Gunna to film, który osobiście chciałem dostać właśnie w takiej postaci i jestem nim w pełni usatysfakcjonowany, a naprawdę nie sądziłem, że aż tak będę, mimo że akurat ta marka miała u mnie naprawdę duży kredyt zaufania. Genialna chemia wśród głównych bohaterów, spotęgowana naszymi odczuciami jakie nabudowały się nam w stosunku do Strażników przez lata, jeden z najlepszych antagonistów w cyklu, poownie świetna ścieżka dźwiękowa i najzwyczajniej fakt, że nie jest to głupi film, wzorowo poprowadzony z naprawdę dużym szacunkiem do widza.

2. Avengers: Wojna bez granic (2018)
Obiektywnie, najlepszy film MCU pod względem technicznym, budowania napięcia, skali, zarówno tej że w myśl Hitchcocka film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma tylko rosnąć, jak i skali postaci na ekranie, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy w takiej ilości na raz. Dlaczego więc nie jest na pierwszym miejscu? Chyba z podobnych powodów jakie były przy Strażnikach Galaktyki i miejscu czwartym, a może też paroma innymi filmami na liście, kino to przede wszystkim emocje, a w tym prym wiódł seans…

 

1. Avengers: Koniec gry (2019)
O Endgame napisałem krótko po premierze parę słów, z perspektywy czasu, jedyne co tam brakuje lub nie wybrzmiało tak jak powinno, a co chciałbym podkreślić – Endgame to najintensywniejsza kinowa przygoda jaką dane było mi doświadczyć i do dziś mam ciarki gdy przypomnę sobie niektóre sceny. Może i film ma z perspektywy czasu kilka wad, a chociażby Strażnicy Galaktyki 3 czy Wojna bez granic są filmami obiektywnie lepszymi, ale Endgame było i prawdopodobnie już zostanie peakem tych emocji, a przecież o to chodzi, o przeżywanie kinowych przygód, które stają się w pewnym sensie naszymi własnymi doświadczeniami widzianymi z perspektywy obserwatora. A taką właśnie przygodą jest całe MCU i mimo nierównego poziomu w ostatnich latach, niech gra ona jak najdłużej.

Oto moja lista. Jak chcecie napiszcie swoje doświadczenia z MCU, a jeśli żadnych nie macie, bądź są niewielkie to polecam obejrzeć chociaż kilka filmów z tej listy, mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu się do tego przyczynię.


Avengers: Endgame – recenzja (raczej bezspoilerowa)

Marvel Cinematic Universe, czyli kinowe Uniwersum Marvela to jedno z największych o ile nie największe kinowe uniwesum nie tylko ostatnich lat, ale i generalnie współczesnego kina popkulturowego, porównywalne chyba już tylko i wyłącznie ze światem Gwiezdnych Wojen. Premiera filmu Avengers: Endgame, który wieńczy pewien cykl MCU to dla wielu fanów (i nie tylko!) jak to lubię określać „prawdziwe święto popkulturowe”, a że święta święcić trzeba to do kina udałem się także i ja pełen nadziei na piękne, filmowe widowisko.

Na wstępie warto zaznaczyć, że nie uważam się za jakiegoś wielkiego znawcę i miłośnika MCU – nie mam zaliczonych wszystkich filmów, nie zarywałem nocy na forach fanowskich debatując nad kolejnymi teoriami spiskowymi, nie chodziłem w stroju Iron Mana jak byłem mały, ale wiem o co w nich chodzi, miałem również przygodę z zainteresowaniem samymi komiksami w przeszłości, a i najzwyczajniej, jeśli ktoś chociaż trochę interesuje się kinem superbohaterskim to nie sposób niektórych rzeczy nie znać i nie wiedzieć, bo wiele z nich stało się już niemal klasykami. Do Endgame podszedłem więc może bez pewnego bagażu emocjonalnego, ale wydaje mi się, że jako świadomy widz, który wie skąd biorą się następstwa, które widzi na ekranie. I tu pojawia się też rzecz, która chciałbym by wybrzmiała już teraz – Koniec Gry, jak to nazwał polski dystrybutor, to jak to już ktoś określił przede wszystkim laurka dla fanów cyklu i ludzi obeznanych z tematem i to oni wyniosą najwięcej, ale i wbrew pozorom także dobry film dla tych, którzy przyszli jedynie na to podsumowanie. W ogóle krótka dygresja – spośród już całkiem sporej ilości filmów na jakich byłem w kinie, widownia na tym była zdecydowanie najbardziej żywiołowa i to na całym spektrum emocji – od gromkiego śmiechu przez pociąganie nosem w smutnych momentach.

Robiąc zarys historii, oczywiście nie zdradzając niczego, czego jakoś szczególnie nie wiemy – zastajemy naszych bohaterów po sromotnej porażce (Infinity War), gdzie to powiedzieć, że są po niej przybici to nic nie powiedzieć. Co nie jest jednak niczym zaskakującym, jeśli oglądaliście zwiastuny, w związku z pewną zmienną postanowią mimo wszystko jeszcze raz podjąć walkę, by idąc w tym momencie trochę w kolokwializm, cała sprawa zakończyła się raz na zawsze w tę lub w inną stronę, by przyszedł finalny Koniec Gry.

Przede wszystkim film ten pokazuje superbohaterów z wyjątkowo ludzkiej strony na znacznie większą skalę niż w poprzednich filmach – żałobę czy radość, generalnie złe i dobre emocje, których doświadczają. Ten ludzki element przewija się nie tylko na początku filmu, ale praktycznie do jego końca i jest widoczny również w momencie, gdy postaci są pokazane nam już jako obdarzone supermocą. Co ciekawe niektóre z głównych postaci z tym swoim elementem ludzkim (lub inaczej, pod wpływem pewnych czynników, następstw) nabierają zupełnie nowego wymiaru i przez to możemy na nich spojrzeć z zupełnie innej strony. Kwestią indywidualną odbiorcy jest to czy wychodzi to im na plus czy nie, ale na pewno jest to coś niespodziewanego. Generalnie największej „siły” możemy spodziewać się od postaci, od których normalnie byśmy się jej nie spodziewali.

Inną sprawą jest tu „drugie dno” historii, bo oczywiście możemy spojrzeć na ten film jedynie przez pryzmat jego epickości, pojedynków czy scen bitewnych (tu znów, w skali porównywalnych jedynie z tymi z Gwiezdnych Wojen czy filmów na bazie prozy Tolkiena), ale to przede wszystkim historia o przeszłości, przyszłości i teraźniejszości, wpływu naszych działań na nie i następstw jakie za sobą niosą. Dochodzi tu teoria alternatywnych rzeczywistości, która przynajmniej mnie szczególnie uderzła, znana chociażby z Faceci w Czerni 3 czy… tu może żeby zbytnio nie spoilerować z innych filmów, które również są wspomniane w Endgame. Wcześniej wspomniałem o święcie popkulturowym – generalnie w Końcu Gry możemy wychwycić nie tylko niezwiązania do samych filmów Marvela ale również do klasyków kina generalnie. Wiąże się to także z humorem, którego w tym filmie jest multum i to nawet nie tylko takiego prostego, ale również sytuacyjnego, gdzie trzeba wychwycić pewien kontekst.

Żeby nie było tak różowo należy zwrócić uwagę na pewne mankamenty. Film momentami idzie bardzo prostą linią oporu pod względem fabuły i nie, nie chodzi tu o jakiś większy pretensjonalizm, ale swojego rodzaju kwestie, które jakkolwiek są wytłumaczone, tak z boku mogą wydawać się jednak zbytnim uproszczeniem, szczególnie że (tu już jest to błąd marketingowy i to w moim mniemaniu dość znaczny), przed Endgame został już zapowiedziany kolejny film Marvela, a więc dodając jedno do drugiego niektórych rzeczy mogliśmy się domyśleć trochę zbyt szybko. Analogicznie jest z niektórymi postaciami przy których był efekt „pompowania balonika”, a finalnie nic z tego specjalnie nie wyszło, ale tu chociaż możemy mówić o jakimś zaskoczeniu. Niektórym mogą też nie pasować generalnie niektóre rozwiązania wątków, ale ja osobiście je rozumiem, szczególnie, że jakoś trzeba było je domknąć, patrząc na fakt, że jest to film wieńczący pewną fazę uniwersum.

Pod względem technicznym nie ma się za to absolutnie do czego przyczepić. Wszystko gra pod względem kompozycji, z resztą i nawet film mimo trwania 3 godzin nie dłużył się w żadnym momencie. Graficznie sceny robią wrażenie, a i muzyka dodaje „tego czegoś” co powoduje ciarki na rękach.

Avengers: Endgame śmiało zmierza po status najbardziej kasowego filmu w historii kina. Już teraz osiągnął najlepsze otwarcie, jednak nadal nie zapewnia mu to 1 miejsca ogólnie – te nadal śmiało dzierży Avatar i szczerze, chyba czas już najwyższy by ustąpił ze swojej pozycji. Na pewno Koniec Gry jest dobrym kandydatem by zapełnić to miejsce i każdy dolar, euro czy złotówka wydana na seans nie będzie stracona.