Byłem na Gwiezdnych Wojnach!

15 grudzień 2016 roku był bardzo ważną datą dla wszystkich fanów Gwiezdnych Wojen w Polsce. Tego dnia swoją premierę miał pierwszy film z tzw. historii, czyli opowieści nienależących tak ściśle do głównego wątku klanu Skywalkerów czy też ogólnie rycerzy Jedi. W tym wypadku jest to osobna, zamknięta opowieść dziejąca się przed Nową nadzieją i pokazująca w sumie całkiem sporą genezę różnych późniejszych kanonicznie zdarzeń. Na premierze tej znalazłem się także i ja po w sumie dość długiej przerwie od jakiegokolwiek seansu w kinie, ale takiej okazji przepuścić nie mogłem. I to jeszcze w 3D. W końcu wpływ Star Wars na światową popkulturę jest tak duży, że praktycznie każda kolejna premiera staje się wręcz wydarzeniem historycznym. Nie, nie będzie spoilerów. Będzie krótko.

Moc jest we mnie silna, a ja jestem silny Mocą!

Łotr 1 najprościej mówiąc opowiada historię szeregowych ludzi podczas trudnego czasu, jakim bez wątpienia był wielki konflikt i plany związane z budową Gwiazdy Śmierci. Mamy tu wgląd w różne środowiska, w ludzi na różnych stanowiskach po różnych stronach barykady, da się wyczuć ciężkie nastroje panujące w tamtym okresie. Film stylistycznie nawiązuje do starej trylogii – dużo kurzu, brudu i ogromnych machin strzelających blasterami na prawo i lewo. Nastrój budowany jest tu także świetną muzyką – nieco inną niż standardowo, jednak nie mniej udaną i niezwykle prasującą do realiów. Bałem się polskiego dubbingu, ale także i w tym aspekcie było naprawdę nieźle. Film jest znacznie lepszy od Przebudzenia mocy i nawet nie ma co się zbytnio nad tym rozwodzić. Jest to dojrzalsza, pełna emocji część, inna niż najnowsze odsłony. Nie tylko od VII, ale i ogólnie od I-III, co wychodzi jej jedynie na dobre.

Ogólnie całość przypomina nieco tutorial w najnowszym Battlefield 1 jak ktoś się orientuje, ale to tylko moje luźne odczucia. Rogue one, na co warto zwrócić uwagę, jest przede wszystkim bardzo dobrym filmem wojennym ze wszystkim co się z tym wiąże. To już nie jest kolorowa baśń o rycerzach w kosmosie. To opowieść o pięknym bohaterstwie cywili, nie superbohaterów, z wieloma niezwykle ważnymi odniesieniami do ważnych spraw także dzisiejszego świata. Tym bardziej ze względu na swoją odrębność polecam go nie tylko fanom Gwiezdnych Wojen (oczywiście Ci zyskają najwięcej, smaczków co niemiara), a każdemu kto chce obejrzeć kawał naprawdę dobrego, porządnego kina. No i finałowa scena – warto obejrzeć film choćby tylko dla tych kilkudziesięciu sekund Ciary!


Żegnaj 2016, witaj 2017!

Przełom nowego i starego roku zawsze jest dobrym czasem, by pokusić się o pewne podsumowania. Niby pora dobra jak każda inna, ale z racji, że zmiana cyferki w dacie przyjęła się jako coś bardzo ważnego, to nie ma sensu z tym jakoś usilnie walczyć, tylko poddać się temu, bo w sumie czemu nie.

W 2016 roku postanowiłem wrócić z ViceClubem (czyli tworem, na którym właśnie jesteś), który niby już tam kiedyś był, jednak dalekie było to od obecnej formy. Z perspektywy czasu widzę, że obecnie jest znacznie lepiej praktycznie pod każdym względem – zarówno mojego (hue) warsztatu jak i samego silnika na którym opiera się strona. Na stronie od 11 lutego pojawiły się 24 wpisy, co nie jest może jakimś super wynikiem – daje nam to średnio 2 wpisy na miesiąc, a i tak wiadomo, że jedne mniejsze, inne większe, jednak i tak jestem względnie zadowolony. Cały czas dążę do tego, by strona ta stała się swojego rodzaju portofio jakiś tam moich wypocin, czasami może podprogowych przemyśleń. Chciałbym, by w nowym roku pojawiła się tu jeszcze większa regularność, jednak nie ma co z góry takich rzeczy zakładać – czas pokaże jak będzie, nie mniej postaram się dołożyć wszelkich starań, by to wypaliło. Byłoby naprawdę fajnie.

Konkretnie dla mnie rok 2016 był udanym rokiem pod wieloma względami. Nie chciałbym się tu wdawać w szczegóły z jakiegoś mojego życia czy coś, ale sporo rzeczy na różnych płaszczyznach mi po prostu wyszło, z czego jestem najzwyczajniej szczerze zadowolony. Smutne momenty wiążą się głównie z odejściami różnych osób. Świat w mijającym roku pożegnał wiele sław czy autorytetów, ale odeszło również wielu anonimowych dla świata, ważnych konkretnie dla nas osób. Oby w kolejnym, takich momentów było znacznie mniej.

Wszystkim i każdemu z osobna, którzy odwiedzają tę stronę, życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku. Spełnienia marzeń oraz byście czerpali radość nawet z najmniejszych rzeczy, bo właśnie to nadaje życiu sens.

Pozdrawiam!


TOP 10 gier konsoli Pegasus

Wielu za pewne wie, że moją ulubioną konsolą do grania jest Nintendo Entertainment System, czego odpowiednikiem u nas w Polsce był nasz rodzimy Pegasus. Zajmuje on zaszczytne miejsce obok m.in. kaset VHS czy tazosów z chipsów jako symbole mojego dzieciństwa. Konsola ta towarzyszyła mi praktycznie odkąd pamiętam. Także i dziś, w chwilach nostalgii czy chęci zaczerpnięcia akurat tej formy rozrywki, sięgam po nią niezwykle chętnie. Było tak m.in. także i wczoraj. W związku z tym postanowiłem sporządzić tu moje subiektywne TOP 10 gier w jakie udało mi się zagrać. Zapraszam, może i komuś również przypomni się coś ciekawego. Lista sporządzona jest +/- od miejsca 10 do 1, ale zastrzegam sobie, w razie by mi kiedyś coś się pozmieniało, że jest to na ten konkretnie moment, chociaż w sumie nie sądzę, by były jeszcze jakieś zmiany

Miejsce 10: Tiny Toon Adventures 2

Listę otwiera dosyć niepozorna pozycja od Konami. Po pierwszej typowo platformowej odsłonie Tiny Toon Adventures przyszedł czas zmianę. Tytuł składa się z 4 etapów, które musimy zrobić w dowolnej kolejności, by dostać się do 5, przypominającego poprzednią część poziomu. Tytuł w sam raz na rozgrzewkę każdego większego grania, każdy poziom odznacza się do tego jakimś tam poziomem trudności, który musimy sami wyczuć. Oczywiście gra nawiązuje do popularnego serialu z kanonu animacji Stevena Spielberga.

Miejsce 9: Balloon Fight

Balloon Fight od Nintendo jest chyba najcieplej wspominaną przeze mnie grą na Pegasusa, mając na myśli gry multiplayer (no może jeszcze jeden tytuł, ale nie czas na to). Jest to kolejna dość prosta gierka z dość unikatową mechaniką ze względu na umieszczenie w grze.. balonów, które zachowują się nieco inaczej biorąc pod uwagę grawitację i takie rzeczy. Naszym celem jest najprościej mówiąc destrukcja naszych przeciwników, a raczej uniemożliwienie im latania. Oczywiście jest tu także wiele zmiennych, które należy wziąć pod uwagę takie jak rekin w jeziorku czy możliwa burza jeśli z naszymi działaniami będziemy zbytnio zwlekać. Naprawdę sensowny tytuł zarówno na dwóch jak i w kampanii singleplayer.

Miejsce 8: Super Robin Hood

No i zaczynamy poważne granie. O powadze tytułu Super Robin Hood od Codemasters niech zaświadczy fakt, że gra ta znalazła się na „złotej czwórce”, czyli niezwykle pożądanym kartridżu wśród każdego fana Pegasusowego grania. Jest to niezwykle udana platformówka z genialną oprawą audiowizualną, która potrafi być naprawdę wymagającym tytułem. W grze tej wcielamy się w rolę tytułowego Robin Hooda, który musi dojść/ocalić swoją księżniczkę, a zadanie to nie należy do najprostszych. By przejść tę grę szykujcie się na naprawdę sporo godzin spędzenia czasu z tą kultową, głównie dzięki filmom, postacią.

Miejsce 7: Code Name: Viper

Gra znana również jako Ningen Heiki Dead Fox powstała pod szyldem firmy Capcom. Chociaż nie jest jakoś super znana to jest jedną z najlepszych strzelanej na Nintendo Entertainment System z odrobiną całkiem niezłej kombinatoryki taktycznej. W grze wcielamy się w agenta rzuconego w sam środek zawirowań Ameryki Południowej. Stosunkowo wysoki poziom trudności zapewnia całkiem długą i wymagającą rozgrywkę w walce z lokalnym syndykatem.

Miejsce 6: Super Mario Bros.

Tytuł ten musi znaleźć się w każdym podobnym top jak ten. Flagowy tytuł od Nintendo czyli Super Mario Bros. to już tytuł wręcz legendarny, który wszedł do kanonu najważniejszych gier video w historii. Perypetie tytułowego hydraulika zostały nas wręcz zalane – chyba każda osoba miała ten tytuł w swojej kolekcji w różnych odsłonach. Mimo, że u mnie z różnych względów dopiero na 6 miejscu to i tak bez wątpienia był to tytuł przełomowy, a pod wieloma względami bez wątpienia wybitny.

Miejsce 5: Duck Tales

Moją pierwszą piątkę otwiera Duck Tales od firmy Capcom. Według serwisu IGN jest to 10 najlepsza gra na 100 najlepszych wydanych na konsolę NES. Niezwykle barwna zarówno pod względem grafiki, muzyki czy samej rozgrywki gra z wujkiem Sknerusem w roli głównej to tytuł obowiązkowy dla wszystkich fanów dobrych platformówek. Tytuł ten bez wątpienia potrafi zapewnić wiele radości dla nawet najbardziej wymagającego fana retro grania.

Miejsce 4: Ice Hockey

Ice Hockey od Nintendo to dla mnie najlepsza sportowa gra na tę konsolę. Pod względem rozgrywki i przyjemności z grania (głównie na dwóch) przebija chyba wszystkie ówczesne „symulatory” innych dyscyplin sportowych. Możliwość rozegrania takiego klasyku jak mecz USA vs ZSSR czy też nawet objęcie naszej rodzimej reprezentacji to coś naprawdę niezwykłego. Przygotujcie się na przepiękne bramki oraz wielkie emocje podczas fantastycznie zrobionych rzutów karnych!

Miejsce 3: Prince of Persia

No i mamy TOP 3. Jordan Mechner ze swoim Prince of Persia pozamiatał swojego czasu wszystko co możliwe pod względem oddania realnych ruchów postaci w grze i bardzo wysoko postawił poprzeczkę dla późniejszych twórców. Wcielając się w rolę tytułowego księcia mamy godzinę czasu rzeczywistego na przejście gry. Gra ta była idealnymi podwalinami pod późniejszą serię piasków czasu czy też np. późniejszą odsłonę z 2008 (chyba nawet bardziej do tej części właśnie ze względu na swoją baśniową opowieść) czyniąc z serii jedną z najbardziej popularnych marek w historii.

Miejsce 2: Batman: The Video Game

Miejsce drugie nie mogło należeć do nikogo innego jak do Mrocznego Rycerza dzielnie broniącego Gotham od 1939 roku. Produkt marki SunSoft to dla mnie absolutnie najlepszy soundtrack w historii gier na NESA, jak również rewolucyjny tytuł od względem wielu mechanik, cutscenek czy też ogólnego budowania klimatu, którego bez wątpienia tu nie brakuje. Świetna gra, która jak to ktoś określił, doczekała się swojego godnego następcy dopiero teraz przy wydaniach Batmana na PC.

Miejsce 1: Contra

Wybór nie mógł być inny. Koronny tytuł Konami to chyba jedyna gra której serio podjąłbym się speedruna. Niewątpliwy klasyk i jedna z najbardziej rozpoznawalnych gier w historii. W Polsce sławna głownie dzięki kartridżowi 168in1, który był standardowym wyposażeniem każdego Pegasusa – swoją drogą na allegro ceny tej dyskietki sięgają 100 złotych. Historia Billa i Lance’a ratujących świat przed inwazją obcych uczyniła tę grę jedną z najlepiej sprzedających się gier w historii. Nie ma chyba osoby, która nie kojarzyłaby ścieżki dźwiękowej z 1 poziomu gry. No i ten znakomity multiplayer! Dla mnie absolutnie najlepsza gra nie tylko na Pegasusa, ale ogólnie w historii gier video.

Tak przedstawia się moje top, a jakie były Wasze ulubione tytuły? Zapraszam do komentarzy i ocen!


Stop vehicle at once, or else we shoot! – King of the Road

Muszę przyznać, że w czasie dzieciństwa bardzo lubiłem motoryzację, gdyż mnogość tytułów, czy to na Pegazusie czy pierwszy PlayStation sprawiała, że na każdej z nich zagrałem w kilka lepszych lub gorszych tytułów, których trzonem było wspólna rywalizacja o to, kto pierwszy przekroczy linię mety. Gran Turismo, Road Fighter, seria Need For Speed, Collin McRae – tytuły mógłbym zliczać naprawdę bardzo długo. Zawsze chciałem mieć swojego własnego srebrno-niebieskiego Dodge’a Vipera GTS, który by stał w moim ogródku i wyglądał niezwykle kozacko.

Istniały też gry, które nie stawiały wyścigów na pierwszy plan, skupiały się na bardziej ‚legalnej’ formie rywalizacji, którą była walka o zlecenie. Tak oto pod koniec lat 90. XX w. narodziła się seria Hard Truck, która była jedną z pierwszych gier tego typu i była protoplastą późniejszych 18 Wheels of Steel czy Euro Truck Simulator. Dzisiaj skupimy się na jak ja to nazywam – uzupełnieniu drugiej części gry, która mimo grywalności posiadała trochę wad, które odpychały od niej. O różnicach pomiędzy HT2, a KotR opowiem w innym akapicie, a my zabieramy się za obiekt naszej recenzji.

King of the Road to gra wyścigowa z elementami ekonomicznymi, a naszym zadaniem jest tam utworzenie firmy transportowej i oczywiście zdobycie jak największej ilości gotówki i rynku. Została wydana w roku 2002 przez JoWooD, a stworzona przez studio 1C. Jest to można powiedzieć odgrzany kotlet gry Hard Truck 2 wydanej 2 lata wcześniej z pewnymi usprawnieniami. Różnice i podobieństwa między wydaniami:

w King of the Road mogłeś rozwozić towary nie tylko za pomocą różnego rodzaju ciężarówek, ale od tego momentu także normalnym samochodami typu BMW M5, czy Cayman, dzięki czemu mogłeś realizować mniejsze zlecenia w szybkim czasie.

w King of the Road dodano parking w mieście ‚RiverValley’, a także usunięto ten w ‚Foothill’. Parking z miasta ‚Mercury’ został przeniesiony z zewnątrz do wewnątrz miasta.

w grze dodano kilka nowych aut typu Cayman czy OffRoad XL.

w King of the Road niestety nie było wsparcia dla języka polskiego, występującego w HT2

Mimo kilku wad to właśnie wg. mnie lepiej było grać w ‚Króla’, gdyż dawał on więcej i lepiej. Do dyspozycji mamy ogromy świat, na który składa się 10 miast, ponad 5 tyś KM dróg, kilkadziesiąt różnych samochodów poczynając od Scanii, ZiLów, KAMAZów, Renault czy Mercedesów, kończąc na BMW M5 i różnego rodzaju OffRoadach. W grze wystąpił także tryb gry wieloosobowej, lecz niestety nie miałem okazji z niego skorzystać, lecz jeśli wierząc polegał on typowym ściganiu się na określonym torze naszymi ciężarówkami.

Grę zaczynamy tworząc swojego kierowcę i  firmę wybierając jedną z preferowanych postaci, a także logo naszej firmy. Następnie wybieramy tryb gry symulacyjny lub arcade – szczerze nie wiem jaka różnica pomiędzy nimi, prawdopodobnie w tym drugim jest większa rywalizacja pomiędzy nami, a konkurentami, a w trybie symulacyjnym jest to leniwe życie ciągnące się w nieskończoność. Do wyboru mamy także trzy suwaki do dostosowania rozgrywki (jeden od pogody, drugi od natężenia ruchu, trzeci od długości dnia). Gra nie skupiała się jedynie na rozwożeniu towarów i nabywaniu pracowników, jak to może wydawać się na pierwsze oko – tytuł był głębszy. To była kompletna walka z czasem i przeciwnikami, gdyż wiele pojazdów na raz mogło dostarczać jeden towar jednocześnie, a gdy tylko wzięliśmy swój towar na pakę mogło okazać się, że nasi przeciwnicy są dobre 2-3 kilometry przed nami i musimy ich dogonić. Oprócz gotówki, żeby zatrudnić pracowników musieliśmy także posiadać LICENCJĘ – coś co dostawaliśmy po dostarczeniu przesyłki jako PIERWSZY, a sama była ważna jedynie przez kilka minut, więc nie wystarczyło wozić towarów, a potem jeździć i zatrudniać pracowników. Należało, więc ciągle zbierać zlecenia, a zatrudnianie pracowników ustawić na trasie do miasta. do którego mieliśmy zabrać towar. Nie mogliśmy również robić w świecie co nam się żywnie podoba, gdyż w świecie gry istnieje policja, która jest bardzo chętna do wyszczuplania naszego portfela o kolejne mandaty – a to za przekroczenie prędkości, a to za jazdę na czerwonym świetle czy zniszczenie ich wozu, a po jakimś czasie mogliśmy okazać się stratni, gdyż za przewóz dostaliśmy mniej niż wydaliśmy na mandaty czy naprawy naszego wozu. Naszym przeciwnikiem jest również mafia, która jeśli weszliśmy jej w drogę lubi zabierać nam towary, czy siekać w nasz samochód z broni maszynowej. Istnieje również drugi biegun tego – w grze istnieje radio CB, przez które możemy komunikować się z niemalże każdym i zobaczyć co ma dla nas do zaoferowania – od normalnego naprawienia wozu, od dilerów możemy kupić wóz, przeciwników przekupić, by przepuścili nas w wyścigu, od policji, żeby broniła nas przed mafią, od mafii możemy kupić kradzione auto, czy wziąć nielegalne zlecenie, lecz te zainteresują policję. Pod przyciskami rzędu F1, F2 itp. kryją się także inne funkcje m.in. rzut okiem na rynek – ile procent go posiadamy i ile ton towaru przewieźliśmy, znajduję się także rzut okiem na naszą własną firmę, gdzie możemy zobaczyć własnych pracowników – ile im drogi zostało do skończenia przejazdu, ile pieniędzy dla firmy zarobili, możemy także zwolnić dowolnego z nich np. gdy brakuje nam pieniędzy, czy zamienić się miejscami i wziąć jego kurs i doprowadzić go do końca. Gra posiada dwie kamery – jedną na zewnątrz, jedną z wewnątrz auta (zawsze używałem tej 2, gdyż pędzenie przy 200km/h nie dawało rady na tej 1). Także tylko w pierwszoosobowej kamerze można było doświadczyć kilku bajerów np. gdy padał deszcz mogliśmy włączyć wycieraczki, a także lampy czy lusterko tylnie, by widzieć gdzie są nasi przeciwnicy. King of the Road miał jednak zakończenie ukazywało się one, gdy zdobyliśmy 50% rynku – wyskakiwał filmik w którym z lawety ciężarówki wylatywała wielka kupa pieniędzy. Mogliśmy jednak grać dalej, chociaż nigdy nie wiedziałem jak uzyskać 100% rynku.

Sam świat zachęca do eksploracji, gdyż po czasie odnajdziemy skróty pomiędzy miastami, które pomogą nam bezproblemowo wygrać wyścig o zlecenie. Przydają się one często, gdyż w grze występuję system zdarzeń losowych np. droga może zostać zablokowana przez awarię mostu, czy wylanie rzeki, co może zmienić trasę naszych przeciwników na dłuższą, a nam dzięki użyciu skrótu zapewnić zwycięstwo. Także w takich miejscach można znaleźć specjalne zlecenie za większą stawkę, a także tańsze punkty naprawy czy stacje paliwowe. Grafika w grze trzeba przyznać nie postarzała się za dobrze – modele pojazdów mimo dobrego naśladowania oryginałów są brzydko wygładzone i nieostre. Do tego dość słabe ograniczające ściany złożone z wycinanek przypominających bitmapy. Do tego dochodzi dziwna niczym ta w LU synchronizacja, gdyż gra potrafi cżęsto koliziować nas z autem jadącym po przeciwnym pasie ruchu lub w czasie lotu, gdy nagle wyskoczymy z jakiegoś podjazdu, przez w łatwy sposób nasz samochód może znaleźć się do góry kołami, nam zabrać kasę na naprawę i uszkodzić towar, który akurat wieźliśmy. Apogeum tego czego jest na terenach miasta GreyStone, gdyż piaszczysto-pagórkowa rzeźba terenu potrafi w łatwy sposób wywrócić nasze auto lub zkoliziować go z jadącym obok nas przeciwnikiem w wyniku czemu tracimy zyskaną wcześniej przewagę nie z naszej winy. Od dzisiaj przysiągłem sobie, że już nigdy tam nie pojadę (Amen to that).

Podsumowując te 1200 słów, które przelałem na tą recenzję King of the Road jest grą naprawdę miodną, lecz niestety z każdym rokiem coraz brzydszą. Zachęca do siebie wielkim światem, wielką liczbą samochodów i rozwiązań, lecz w porównaniu do dzisiejszych standardów jest pewnie bardziej pusta. Zaskakuje wielką ilością rozwiązań, jak na tamte czasy np. CB Radiem, czy dużą integracją z otoczeniem.  Osobiście polecam, bo była to jedna z pierwszych gier w jakie zagrałem i nieźle zastała mi w pamięci, skoro o niej tutaj wspomniałem i mimo 14 lat jest warta ogrania.


TEKKEN 2 – Famiconowy Bootleg

Chyba wszyscy zgodzimy się, że Pegazus był świetnym sposobem na spędzienie czasu. Ta legendarna nie tylko w Polsce (pod innymi nazwami) konsola stawała się często centrum multimedialnym całej rodziny końca XX i początku XXI w. Niestety, kiedy w krajach wysokorozwiniętych wychodziły konsole czwartej i piątej generacji to kraje słaborozwinięte (zwykle byłego bloku wschodniego) musiały zadowalać się starymi poczciwymi podróbkami NESa czy Famicona, który były u nich nowością. Bywało także, że zapotrzebowanie na gry niemalało, dlaczego często społeczność hackerska „brała” sprawy w swoje ręce i tworzyła zwykle tzw. „Bootlegi”, czyli nieautoryzowane gry bazujące na znanych markach.

Dużo z was prawdopodobnie zna serię Tekken i już w dniu swojej premiery zyskała wielu fanów i kiedy to w 1995 wyszła druga odsłona cyklu, która zyskała jeszcze lepsze oceny niż część pierwsza to grupa hackerska o nazwie Hummer Team postanowiła „przekonwertować” tą świetną bijatykę na NESa i ogrzać się w chwale tak samo jak Namco, a mając swój autorski silnik do bijatyk, na którym ukazały się także Kart Fighter (więcej o nim tutaj) i Mortal Kombat II. Tak oto w 1996 miał premierę NESowy Tekken 2. Jak wyszło?

Trzeba przyznać, że całkiem nieźle. Main screen nie rozpieszcza nas za bardzo i daje nam tylko do wyboru poziom trudności (od 1 do 3), a także tryb dla jednego i dwóch graczy. Patrząc na jego wizualną stronę to jest to całkiem niezła zrzynka z pierwowzoru. Jeśli poczekamy kilka sekund na ekranie startowym pojawi się krótkie intro (Kopia intra oryginalnego Tekkena + WOW!) w którym występuje jedna z postaci – Kazuya Mishima.

Gra nie rozpieszcza nas i od razu po wybraniu trybu zostajemy wrzuceni na ekran wyboru bohatera, którym będziemy grać. Samych postaci w grze nie ma dużo (w sumie nie ma co się dziwić), ale twórcy zaimplementowali samych ulubieńców, a są oprócz wymienionego wyżej – Wang Jinrei, Heihachi Mishima, Michelle Chang, Nina Williams, King, Paul Phoenix i Marshall Law (i ogólnie nie rozumiem zabiegu dlaczego w wybierance są one pokazane podwójnie screen niżej).

Wybór postaci wrzuca nas odrazu do walki, gdzie musimy pokonać resztę uczestniczników Turnieju. Pierwsze co rzuca się w oczy to niebrzydka oprawa wizualna. Na NESa widziałem o wiele gorsze gry, które były tworzone przez większe studia. Tutaj widać także wierność materiałowi źródłowemu – wszystkie areny zostały w całkiem estetyczny sposób przeniesione z pierwszego Tekkena do tej małej 8-bitowej wersji ze skutkiem nienajgorszym – widać tutaj takie znane mapy jak Acropolis, Angkor Wat, Chicago, Fiji, King George Island, Kyoto, Stadium, Monument Valley, Szechwan, Venecja i Winderemere.

Ciekawostka! Na planszy Stadium na jednym z bilbordów jest napis Hummer – nawiązanie do twórców gry. 

System walki nie wymaga wielu słów, ponieważ z powodu małej ilości przycisków na padzie jest on bardzo ograniczony – przyciskiem B kopiemy, przyciskiem A uderzamy dłonią. Kombinacja obu przycisków daje nam możliwości wykonania specjalnej umiejętności, a każda z postaci ma inną wziętą prosto ze swojego movesetu z Tekkena 2. Brakuje tu może kombosów, ale żadna znana mi gra na Pegazusa takiego nie posiadała (nawet TMNT – Tournament Fighters). Przyjrzyjmy się teraz po krótce wszystkim bohaterom:

Michelle Chang Styl walki: Xin Yi Liu He Quan Atak specjalny (A+B): Triple Spinning Low Kick

Wang Jinrei Styl Walki: Xin Yi Liu He Quan Atak specjalny (A+B): G-Clef Canoon

Nina Williams Styl walki: Aikido Atak Specjalny (A+B): Bermuda Triangle

Paul Phoenix Styl walki: Judo Atak specjalny (A+B): Double Hop Kick High

King Styl walki: Pro-Wrestling Atak Specjalny (A+B): Capitol Punishment

Marshall Law Styl walki: Jeet Kune Do Atak specjalny (A+B): Triple Dragon Kick

Kazuya Mishima Styl Walki: Mishima Style Karate Atak specjalny (A+B): Left Splits Kick

Heihachi Mishima Styl walki: Mishima Style Karate Atak specjalny (A+B): Flash Punch Combo

O dziwo Heihachi nie pełni tutaj roli końcowego bossa – zawodnicy wybierani są losowo z drabinki pozostałych 15 postaci, których nie wybraliśmy. Po pokonaniu wszystkich przeciwników nie kończy jednak dalszej rozgrywki. Następnie musimy zagrać 4 walki przeciwko podwójnym zespołom (mówiąc w skrócie i uproszeniu – na jednym pasku zdrowia musimy pokonać dwójkę opponentów). Nie ma co napalać się na zostanie „King of Iron Fist Tournament”. Po wygraniu wszystkich walk dostajemy jedynie animacje pokazującą splasharty z każdym z wojowników + napis WINS!.

Ciekawostka! W wyniku błędu w pisowni po wygraniu rundy Kazuyą jego imię zapisane jest niewłaściwie – Kazuyz.

Tekken 2 na NESa zaskoczył mnie samą swoją obecnością na tej konsoli i mi się ogólnie ta gra podobała (prawdopodobnie przez to, że fanem Tekkena jestem od jakiejś dobrej dekady). Mówiąc bardziej obiektywnie nie jest to gra dobra – cierpi na brak jakichkolwiek trybów rozgrywki i czasami migające splasharty podczas walki, ale widać, że jest to gra w którą włożono trochę wysiłku, co widać po zaprezentowanych w grze arenach czy specjalnych atakach każdej postaci. Jeśli nie byłbym fanem tejże serii prawdopodobnie zostawiłbym ją już po pierwszym pojedynku i zagrał np. w wymienione wyżej TMNT – Tournament Fighters. Tekken 2 na NESa jest grą, która prawdopodobnie zadowoli tylko zagorzałych fanów serii.

Tak oto nadszedł koniec tego wpisu, podzielcie się ze mną w komentarzach wrażeniami na temat gry i wpisu. Tymczasem życzę miłego wieczoru i mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce. Do zobaczenia!

Źródła:

https://www.youtube.com/watch?v=XONtuxDT2f4

http://tekken.wikia.com:80/wiki/Tekken_Wiki

http://bootleggames.wikia.com:80/wiki/Tekken_2